BELL nowości do ust
Śnieg powoli się poddaje mam nadzieję, że już naprawdę. Z niecierpliwością wyczekuję wiosny z bardzo prozaicznej przyczyny. Wyjście na podwórko z dwójką małych dzieci wbrew pozorom nie jest najprostszą rzeczą. ;)
Dzisiaj mam dla Was nowości marki Bell. Usta są obowiązkowym punktem w moim makijażu. Mogę bardzo delikatnie podkreślić oczy, ale usta w kolorze muszą być.
BELL All day & night
nawilżający olejek do ust
Moc naturalnych składników w połączeniu z nowoczesną formułą. Nawilżający olejek pielęgnuje usta i nadaje im subtelny kolor. Zawarte w nim oleje z orzechów laskowych i z nasion jojoby zapobiegają utracie wody przez naskórek, zmiękczają go i wygładzają. Olej z pestek z czarnej porzeczki opóźnia zaś procesy starzeniowe. Produkt pozostawia lśniący efekt i zapewnia długotrwały komfort nawilżenia.
Odkąd pamiętam nie przepadałam za błyszczykami, na dobrą sprawę kojarzą mi się głównie z okresem nastolatki. Nigdy nie lubiłam efektu lepkości jaki powodowały, a że przeważnie nosiłam długie, rozpuszczone włosy to już nic więcej nie trzeba dodawać. Zaczęłam o tych błyszczykach, bo w pierwszej chwili pomyślałam, że ten produkt to również błyszczyk, dopiero po przeczytaniu etykiety doszłam, że to olejek do ust.
Czyli trafiony,
Zimą moje usta wręcz błagają o nawilżenie, a najgorsze jest to, że mimo nakładania masy produktów nadal po chwili stają się suche.
Kolory w opakowaniach są dość mylące, ponieważ jak widzicie na zdjęciu poniżej kolor jest bardzo delikatny. Bardzo ładnie prezentują się na ustach.
Właściwości pielęgnacyjne jako takie posiada, ale generalnie u mnie służył jako ochrona przed mrozem i wiatrem. Olejek ma bardzo ładny, delikatny, słodki zapach.
Olejek jest dostępny w trzech wersjach kolorystycznych: pomarańczowym, czerwonym i różowym.
Odkąd pamiętam nie przepadałam za błyszczykami, na dobrą sprawę kojarzą mi się głównie z okresem nastolatki. Nigdy nie lubiłam efektu lepkości jaki powodowały, a że przeważnie nosiłam długie, rozpuszczone włosy to już nic więcej nie trzeba dodawać. Zaczęłam o tych błyszczykach, bo w pierwszej chwili pomyślałam, że ten produkt to również błyszczyk, dopiero po przeczytaniu etykiety doszłam, że to olejek do ust.
Czyli trafiony,
Zimą moje usta wręcz błagają o nawilżenie, a najgorsze jest to, że mimo nakładania masy produktów nadal po chwili stają się suche.
Kolory w opakowaniach są dość mylące, ponieważ jak widzicie na zdjęciu poniżej kolor jest bardzo delikatny. Bardzo ładnie prezentują się na ustach.
Właściwości pielęgnacyjne jako takie posiada, ale generalnie u mnie służył jako ochrona przed mrozem i wiatrem. Olejek ma bardzo ładny, delikatny, słodki zapach.
Olejek jest dostępny w trzech wersjach kolorystycznych: pomarańczowym, czerwonym i różowym.
BELL Shiny Liquid Lips
'Red Orange'
Błyszczyk wygładzający usta. Jego aplikacja jest delikatna i przyjemna, a kolor równomiernie rozprowadza się na ustach. Błyszczyk zmiękcza naskórek, dzięki czemu usta stają się zmysłowe i subtelne. Pozostawia lśniący efekt mokrego koloru.
No właśnie czyli mamy błyszczyk, za którym nie przepadam. Jednak tutaj mamy bardziej kremową(?) formułę, która nie skleja ust, a tylko delikatnie połyskuje. Podoba mi się jego kolor, będzie idealny na wiosnę i lato.
No właśnie czyli mamy błyszczyk, za którym nie przepadam. Jednak tutaj mamy bardziej kremową(?) formułę, która nie skleja ust, a tylko delikatnie połyskuje. Podoba mi się jego kolor, będzie idealny na wiosnę i lato.
BELL MAT LIQUID LIPS matowa pomadka w płynie
'First date'
Pomadka matowa w płynie. Dzięki płynnej konsystencji gładko rozprowadza się na ustach i już chwilę po nałożeniu tworzy trwałą, matową warstwę. Nie wysusza przy tym ust i nie podkreśla skórek. Dodatek wosku pszczelego nawilża i zmiękcza usta. Nie rozmazuje się, nie ściera i pozostawia matowy efekt na wiele godzin. Wystrzałowe, intensywne kolory z kolekcji ożywią makijaż.
BELL MAT LIQUID LIPS matowa pomadka w płynie
'Love'
Kolejne to bardzo popularne aktualnie matowe pomadki. Nie dziwi mnie ich popularność, bo sama je bardzo lubię. Jednak jest jedno 'ale'. Do takich pomadek należy mieć nienagannie wyglądające usta, bez suchych skórek.
Od razu po pomalowaniu ust, kolory są delikatnie satynowe, aby po chwili stać się pięknym matem. Pierwszy kolor od razu podbił moje serce, idealny przybrudzony róż. Od dawna lubię przybrudzone róże, najlepiej się w nich czuję.
Drugi kolor to taka żywa malina, również ładny, ale raczej jak dla mnie na wyjścia niż na co dzień. Oba produkty dają efekt ładnego matu na ustach, nie przesuszając ich. Dodatkowo równomiernia schodzą z ust, nie ma chyba nic gorszego niż ciemniejszy kontur ust, kiedy ze środka już nie ma śladu po produkcie.
Jeżeli chodzi o trwałośc to nie są to bardzo trwałe pomadki, jednak z powodzeniem wytrzymują na ustach kilka godzin, jak dla mnir to wystarcza.
Która z nowości Bell wpadła Wam w oko?
Jakie kolory najczęściej nosicie na ustach?

maty mnie skusiły
OdpowiedzUsuńOdcień Love jest piękny!
OdpowiedzUsuńmnie też spodobał się najbardziej:)
UsuńNajbardziej podoba mi się ta matowa
OdpowiedzUsuńCudne kolory☺
OdpowiedzUsuńFirst Date ma śliczny kolor :)
OdpowiedzUsuńTen ostatni kolorek jest super!
OdpowiedzUsuńDwie ostatnie to MOJE kolory :)
OdpowiedzUsuńmatowa pomadka kusi mnie najbardziej
OdpowiedzUsuńFirst date podoba mi się najbardziej :)
OdpowiedzUsuńLubię matowe pomadki Bell :)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te matowe pomadki. Szczególnie ta pierwsza ma śliczny kolor :)
OdpowiedzUsuńLubię tą firmę :) I ładne kolory ;-)
OdpowiedzUsuńTen ostatni kolor jest świetny!
OdpowiedzUsuńMatowa pomadka First date m śliczny kolorek
OdpowiedzUsuńTez mam tak ze usta niemal zawsze musza byc podkreslone ;) ale za blyszczykami jednak nie przepsdam
OdpowiedzUsuńMatowe kupiłam i lubię nosić :)
OdpowiedzUsuńMaty zdecydowanie zachecaja :D
OdpowiedzUsuń