FLOSLEK Balance T-Zone pielęgnacja skóry mieszanej
Świecąca strefa T, znacie to określenie? Ja aż za dobrze. Odkąd pamiętam borykam się z problemem cery mieszanej, a na dodatek wrażliwej i skłonnej do zapychania. Kosmetyki, których używam muszą być dość mocno przemyślane, bo w jednej chwili mogę narobić sobie szkód, które potem będę leczyć tygodniami.
Wstyd się przyznać, ale stosunkowo niedawno odkryłam, że jedną z przyczyn moich problemów skórnych może być nieodpowiednie oczyszczanie skóry twarzy. Nie to, żebym niedokładnie zmywała makijaż, ale używając tylko płynu micelarnego i toniku, dla mojej skóry było to zdecydowanie za mało. Mimo swojej wrażliwości okazało się, że moja skóra potrzebuje porządnego oczyszczenia, żeby dobrze funkcjonować. Porządny żel do oczyszczania był zatem mocno pożądany.
Czasami przyczyną naszych problemów skórnych może być również większa ilość stresu. Problemy życia codziennego nawarstwiają się i wszystko wychodzi w postaci pogorszonego stanu naszej cery. Ostatnio miałam trochę nerwówki, ale z pomocą przyszedł agent i pomógł wywalczyć zaniżone odszkodowanie.
Serie kosmetyków z jednej linii sprawdzają się u mnie nie od dziś, w końcu po coś zostały stworzone. Marka Floslek od zawsze kojarzyła mi się z aptecznymi produktami oraz minimalistycznymi opakowaniami. Dzisiaj zapraszam na moje wrażenia odnośnie linii Balance T-Zone dedykowanej właśnie dla skóry mieszanej oraz tłustej.
Czasami przyczyną naszych problemów skórnych może być również większa ilość stresu. Problemy życia codziennego nawarstwiają się i wszystko wychodzi w postaci pogorszonego stanu naszej cery. Ostatnio miałam trochę nerwówki, ale z pomocą przyszedł agent i pomógł wywalczyć zaniżone odszkodowanie.
Serie kosmetyków z jednej linii sprawdzają się u mnie nie od dziś, w końcu po coś zostały stworzone. Marka Floslek od zawsze kojarzyła mi się z aptecznymi produktami oraz minimalistycznymi opakowaniami. Dzisiaj zapraszam na moje wrażenia odnośnie linii Balance T-Zone dedykowanej właśnie dla skóry mieszanej oraz tłustej.
Cała linia składa się z 4 produktów: glinki, peelingu oraz dwóch kremów.
Instant detox 2 w 1 Glinka myjąca
Codzienne mycie daje efekt idealnie czystej i matowej skóry, a aplikacja w postaci maski wygładza, detoksykuje i wyraźnie poprawia jej kondycję.
1 wmasować w zwilżoną skórę omijając okolice oczu i ust. Spłukać wodą. Stosować rano i wieczorem.
2 nałożyć na suchą skórę omijając okolice oczu i ust. Zmyć wodą po ok. 15 minutach. Stosować 2 razy w tygodniu.
Do glinek przeważnie podchodziłam z dużą dozą niepewności. Niby działały fajnie, ale to pilnowanie, żeby nie zastygały było nie dla mnie. Niestety należę do tych mniej cierpliwych osób i wszelkich zabiegów gdzie jest potrzebny dłuższy czas oczekiwania starałam się unikać.
Pewnego rodzaju zagadką była dla mnie glinka myjąca, bo właśnie w takiej formie tu występuje. Gęsta pasta dobrze rozprowadza się na twarzy i daje uczucie ukojenia skóry.
Glinka mimo, że praktycznie nie pieni się to bardzo dobrze oczyszcza skórę, dodatkowo nie mam problemów z jej zmyciem, jak to zazwyczaj bywało. Produkt równie dobrze spisuje się jako maseczka. Po zmyciu maseczki (co również nie sprawia większych problemów), skóra jest dobrze oczyszczona, lekko matowa, ale nie ściągnięta.
Gommage Peeling z kwasami AHA
Gommage to ekspresowy peeling, który już po pierwszym użyciu głęboko oczyszcza, usuwa zrogowaciały naskórek i zmniejsza uczucie szorstkości.
Kwasy owocowe AHA skutecznie złuszczają martwy naskórek, dzięki czemu skóra jest odświeżona a niedoskonałości widocznie wygładzone.
Zupełnie niepozorny, przezroczysty żel skrywa w sobie naprawdę dużą moc. Wystarczy niewielka ilość rozmasowana na twarzy, a żel jakby zbierał martwy naskórek. Na początku używałam go codziennie, a z czasem co kilka dni. Muszę przyznać, że nie miałam jeszcze peelingu z kwasami i tak jak tutaj kwasów jest na tyle mało, że nie musimy stosować dodatkowej ochrony przeciwsłonecznej, to podczas peelingu czuć delikatne szczypanie, a po spłukaniu skóra jest delikatnie zaczerwieniona. Trwa to chwilę i wraca do swojego stanu.
Nie mniej jednak efekty są naprawdę zaskakujące, myślę, że osoby z cerą skłonną do zapychania jak moja, będą zadowolone z poziomu oczyszczenia, jak i poprawy kolorytu cery. Dodatkowo zachwyca ten efekt "gumkowania", bo faktycznie nie znam produktu, który działa w ten sposób.
Krem normalizujący SPF 10
Krem skutecznie pielęgnuje skórę mieszaną, tłustą w strefie T (czoło, nos, broda) i często przesuszoną na policzkach. Przywraca równowagę między przetłuszczającymi i przesuszającymi się partiami skóry oraz zapewnia optymalny poziom nawilżenia w obu strefach. Redukuje nadmiar sebum, chroni przed przesuszeniem i poprawia ogólny wygląd.
Krem normalizujący stosowałam codziennie jako krem na dzień. Ma bardzo ładny, delikatny zapach. Krem posiada dość gęstą konsystencję i trochę obawiałam się, że pozostawi film na skórze i zroluje się z podkładem. Jednak mimo swojej bogatej konsystencji krem wchłoną się praktycznie od razu, pozostawiając przyjemnie satynową skórę. Jak najbardziej nadaje się pod podkład, mam wrażenie, że trzyma w ryzach świecenie się mojej cery w ciągu dnia.
Krem korygujący z kwasami AHA i PHA
Przywraca równowagę między przetłuszczającymi i przesuszającymi się partiami skóry oraz zapewnia optymalny poziom nawilżenia w obu strefach. Zmniejsza widoczność niedoskonałości, poprawia wygląd i kondycję skóry - staje się ona aksamitnie gładka i rozjaśniona.
Krem z kwasami jest już mniej gęsty niż normalizujący. Zawartość kwasów jest niska więc na efekty trzeba trochę poczekać, ale z czasem zaczyna się pojawiać delikatne złuszczanie naskórka. Wchłania się trochę dłużej niż jego poprzednik, ale również nie powoduje uczucia tłustego filmu. Rano skóra jest bardzo miękka, a wraz z regularnym stosowaniem lekko rozjaśniona. Jeżeli mamy ranki na twarzy, krem może delikatnie szczypać.
Podsumowując, seria Balance T-Zone miała za zadanie przywrócić równowagę mieszanej skórze. Moim zdaniem zadanie zostało wypełnione, a do tej serii wrócę jeszcze na pewno nie raz. Zauważyłam wyraźną poprawę w przypadku delikatnego rozjaśnienia przebarwień oraz znormalizowanie świecenia się skóry. Najlepszym produktem okazał się peeling, który pobił wszystkie dotychczas używane peelingi do twarzy.
uwielbiam tą serię, polecam także do cery normalnej a nawet suchej. krem normalizujący jest rewelacyjny do stosowania w upały. zero błysku przez cały dzień
OdpowiedzUsuńJa również jestem z niego bardzo zadowolona. ;)
UsuńBardzo dawno nie miałam nic z Flosleku, a lubiłam kiedyś ich kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńWarto wrócić do stosowania. ;)
UsuńNie znam tej serii, ale wydaje się być bardzo fajna :)
OdpowiedzUsuńJeżeli masz cerę mieszaną lub tłustą na pewno będziesz zadowolona. ;)
Usuń