Astor maskara SEDUCTION CODES N°3 Volume & Length

Już dawno nie było chyba o żadnym tuszu do rzęs, nawet nie wiem dlaczego, bo przecież mam kilka sztuk, których używam codziennie. Nie mniej jednak dzięki portalowi Ofeminin, miałam okazję przetestować nową maskarę Astos Seduction Codes Volume&Length. Jak się sprawdziła? O tym w dzisiejszym poście.

Astor maskara SEDUCTION CODES N°3 Volume & Length

Maskara SEDUCTION CODES N°3 Volume & Length to NOWOŚĆ od firmy Astor. Powstała z myślą o kobietach, które pragną uwodzić spojrzeniem. Cenne, wieloletnie doświadczenie marki Astor, połączone z urodowym wyczuciem udowadniają, że kluczem do nieziemskiego, zalotnego makijażu oka może być tylko maskara SEDUCTION CODES N°3!

Piękne, długie, gęste rzęsy są atrybutem każdej prawdziwej kobiety. W wykonaniu idealnego makijażu pomocny będzie więc tusz, który nie tylko ich nie skleja, ale również pielęgnuje i zapewnia naturalny wygląd. Pomoże w tym specjalnie zaprojektowana i wyprofilowana szczoteczka. Formuła z wosku pszczelego i wosku carnaubi znajdujące się w maskarze SEDUCTION CODES N°3 sprawią, że twoje rzęsy będą odżywione jak nigdy dotąd.

Pojemność: 10,5 ml

Cena: ok. 30 zł

Od dłuższego czasu moim hitem tuszowym jest zielona maskara Wibo, tania i dobra, mimo, że używam również innych tą zawsze mam w zanadrzu.

Tuszy z Astor używam dość rzadko, jednak nie wiem czego to przyczyna, bo nigdy nie zraziłam się do marki, chyba po prostu było nam nie po drodze.

Konsystencja jest kremowa i jak dla mnie tusz musiał poleżeć tydzień po pierwszym użyciu i wtedy był gotowy do używania, nie lubię mokrych tuszy, które skleją rzęsy i powodują pajęcze nóżki. Szczoteczka jest stożkowata o dość nietypowym kształcie. Szczerze to wolę klasyczne szczoteczki, którymi mogę dowolonie operować, taką zawsze muszę gdzieś dotknąć i stworzyć plamę pod koniec makijażu, więc jak dla mnie szczoteczka nie bardzo, już nie mówiąc o pomalowaniu dolnych rzęs, do których muszę brać inny tusz z cieńszą szczoteczką.

Jeżeli chodzi o efekt to możecie zobaczyć go na zdjęciu, producent obiecuje naturalny wygląd więc moim zdaniem spełnia swoje obietnice, bo tusz idealnie nadaje się do codziennego makijażu, daje ładny, naturalny efekt, bez sklejania rzęs czy nieestetycznych grudek. Dodatkowo delikatnie je wydłuża i sprawia, że mają mocny czarny kolor. Na zdjęciu widzicie jedną warstwę tuszu, jednak kolejna nie powoduje, że efekt jest gorszy, po prostu jest intensywniejszy.

Trwałość tuszu? Całkiem niezła, tusz nie osypuje się w ciągu dnia i nie kruszy. Wodą go raczej nie sposób rozmazać, jednak płynem micelarnym schodzi bez problemu. 

Podsumowując, maskara na moich rzęsach daje ładny, codzienny efekt, dodatkowo jest dość trwała, jedyny jej minus to nieporęczna jak dla mnie szczoteczka, jednak widziałam, że jej siostra No 2 Volume & Curve ma o wiele fajniejszą szczoteczkę i na nią pewnie się skuszę. 

Znacie nowe maskary Astor?

Która z nich Wam najbardziej pasuje?