Pomoc dla Morelki i Marcelka
Od małego dziecka losy zwierząt są dla mnie ważne, są bezbronne i nie są w stanie same zawołać o pomoc. Jak byłam mała nasz dom był pełen zwierząt, które współżyły ze sobą w pełnej zgodzie. Aktualnie możemy sobie pozwolić na kota, ale w przyszłości na pewno nasz dom będzie pełen zwierząt. W dzieciństwie dużo czasu spędzałam na wsi, gdzie miałam kontakt z gospodarskimi zwierzętami, jednak najbardziej ujęły mnie konie. Nie bałam się ich dosiadać i uwielbiałam z nimi przebywać.
Morelka i Marcelek to mama i synek, których czeka okrutny i niesprawiedliwy los. Przecież każde stworzenie ma prawo do życia. Czy tylko te silne i zdrowe są zawsze chciane? A chorych i starych trzeba się pozbyć. Nie bądźmy obojętni na krzywdę tych, którzy sami nie są w stanie prosić o pomoc, a bardzo chcą żyć i cieszyć się życiem do śmierci naturalnej.
Czy zwierzęta czują, że coś się dzieje? Tak. A czy czuja również zbliżający się koniec? Na pewno :(
Dwie stęchłe komórki, jeden skup koni i rozpacz niosąca się żałosnym rżeniem po podwórku. Ale co niesie się tutaj, tu na zawsze pozostaje. Nie usłyszysz więc, jak bardzo Morelka płacze za swoim Marcelkiem, nie ściśnie Ci gardła żal, nie napłyną też łzy pod powieki, bo nie będziesz widział szamoczącego się kilkumiesięcznego Marcelka zabranego od ukochanej Morelki. Dwa konie, jedna tragedia, wyrok ten sam. Rzeźnia.
Morelka to starszy koń. Nie ma siły chodzić na swoich zdeformowanych ochwatem kopytach. Każdy krok to dla niej ogromne cierpienie. Gdy przyjechaliśmy, stała upchnięta z tyłu za dużymi końmi. Tępym wzrokiem wpatrzona w ścianę, ożywiała się tylko, gdy słyszała wołanie Marcelka. On stał w komórce obok. Z rzeźnickim sznurem na głowie, szarpał się i wspinał, nadaremno szukając drogi do Morelki. W oborze handlarza ludzie o amputowanym sumieniu rozdzielają matki z dziećmi, rozdzielają te, które od zawsze były ze sobą. Rozdzielają, bo mogą.
Handlarz mówi, że kupił je razem na targu. Stały wtulone w siebie, z przerażeniem patrząc, jak kolejne konie ładowane są do samochodu. Wziął, bo nie były drogie. Wziął, bo na ich zabiciu może zarobić. Dziś drwi z nas, że chcemy te, których nikt inny nie chciał.
Uprosiliśmy handlarza, by trzymał je razem. Wybłagaliśmy, by zdjął Marcelkowi rzeźnicki sznur z małej głowy. Teraz ośmielamy się prosić Was o życie dla nich. Jeśli Marcelek i Morelka mają żyć, musimy zebrać aż 3400 zł – tyle kosztuje ich życie i transport. Mamy tylko kilka dni na ratunek, 10 czerwca minie termin spłaty.
Błagamy Was z całego serca, pomóżcie, bo bez Waszego wsparcia nie damy rady.
Tutaj znajdziecie więcej informacji oraz możliwość pomocy koniom:
Powodzenia
OdpowiedzUsuńŻyczę najlepszego i skuteczności w działaniu. Miejmy nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.
OdpowiedzUsuńwidziałam już post o pomoc na innych blogach, fajnie że blogerki się tak angażują w pomoc zwierzakom :) na ostatnio stworzyłam u siebie dom tymczasowy dla małych piesków :) mają specjalne klatki z drewna z posłaniami, dobrą karmę i zapewniam im przynajmniej dwa długie spacery dziennie :)
OdpowiedzUsuń